wczorajszy gig

w Haarlem,w De Waag
nie bylam pewna czy chce tam jechac,czy chce na ten koncert,ale jednak sie wybralam
i warto bylo!!!!!!!!
miejsce CUDNE
klimatyczne,malutkie,atmosfera niesamowicie ciepla
jak wysiadalam z pociagu [jedzie sie pietnascie minut],to wpadlam na PanaMlodego,takze trafilam bez trudu dowieziona taksowka [PanMlody mocno obciazony sprzetem i instrumentami jakos nie chcial na piechote isc :D]
dalam Rudemu i JegoBratu skopiowane na cd zdjecia i zgrane kasety video z piatku [aaale ich fajnie zatkalo :D]
scena byla zaraz przy wejsciu-ja usiadlam pod przeciwlegla sciana,przy barze,kolo rodziny [powitana serdecznie z reszta,o!]
Rudy i Jewo Kamanda 😉
pojawil sie legendarny PanWaits i SzarpPanBas,ktorzy wpasowali sie w ten sam kat co ja i pulchna fanka [z Lelystad,jezdzi na wszystkie mozliwe koncerty,ma wszystkie plyty,kojarze ja z Mulligans,ale nie mam pojecia jak ma na imie] no i zaczal sie koncert
i NIC nie widzialam,bo mi zaslaniali stojacy przede mna ludzie
a buuuuuuuuuu
usilowalam usiasc na wlasnej podwinietej nodze-zawsze to odrobnke wyzej i cokolwiek bylo widac,ale cierpla jak diabli
no i barman powiedzial:siadaj na barze
no to usiadlam :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
i mialam najlepsze ze wszystkich mozliwych miejsce!!!!!!!!!!!!!!
ha!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
tylko musialam okulary zalozyc
i dobrze zrobilam,bo…
rece,nogi,glowa i ogon okazaly sie sie jednak nie byc zludzeniem optycznym
sa faktem realnym i isniejacym tylko za gruba sciana,opuszczana tylko wtedy,kiedy nie jest [hihi]mozliwe praktyczne zaobserwowanie faktu
tiaaaaaa
jak ja lubie miec racje :p
a z drugiej strony:ojej,ojej,ojej,ojej
koncert byl fantastyczny,lepszy nawet od Mulligansowego
na jeden kawalek dolaczyl PanWaits,jeden zaspiewalo wszystkich czterech braci a capella i na glosy [taki chorek ala lata piecdziesiate,wczesne szescdziesiate]-WOW!,bylo wspaniale;tylko nie dalo sie tanczyc,bo za ciasno a na barze [co radosnie zaproponowal SzarpPanBas]jakos nie chcialam 😉
pilam sobie czerwone winko i bylo mi taaaaaaaaak dobrze,ze az trudno to opisac
po koncercie chwile rozmawialam z Bratem”Przystojnym”,ktory mi powiedzial,ze spiewac nie lubi [sic!],zapytalam czy jest pewny,ze z tej rodziny pochodzi,powiedzial,ze wlasciwie to chyba go adoptowali [oczywiscie uderzajaco podobny do reszty i rudy jak marchewka ;p]
w koncu pozegnalam sie z Kamanda
powtorzone przez Maryske zaproszenie do Dublina
usciskana przez PaniaMame i obkomplementowana przez nia jaka to jestem amazing person i jak cudownie jej bylo i ze wszyscy tutaj tacy kochani-powiedzialam,ze w takim razie koniecznie powinna do Polski sie wybrac 😉
musialam leciec do psa i bylam umowiona z Marta na sesje…
nie bardzo wiedzialam ktoredy do dworca
pytam jednych-nakierowali
pytam drugich-nakierowali
pytam jakiegos chlopaszka-mowi wskakuj do samochodu-podrzuce cie pod dworzec
wsiadlam,zapytal a dokad jedziesz-ja,ze do Amsterdamu,no to cie zawioze-powiedzial-bo ja tez do Amsterdamu
no i mnie zawiozl :)))))))))))))
pogadalismy sobie o muzyce,wyskoczylam kolo dworca,w tramwaj,do psa,po Marte i na sesje 🙂
naladowana energia po uszy :))))
na sesji KolegaDudziarz tlumaczyl sie,ze jeszcze nie zgral mi tej muzyki co mi obiecal,ale na pewno zgra,ale bo sie przeprowadzal i w ogole ojojojoj 😉
PanZebatka postawil mi drinka [podwojny sok pomaranczowy z lodem,norrrmalnie zaszalalam ;)]-Aga masz usciski,pytal kiedy bedziesz :))))) i mamy KONIECZNIE na plaze razem pojechac-znaczy z PanemZebatka my 🙂
ukochalam Finbara od Ciebie [az mu sie uszka zarozowily]-jaki ten czlowiek jest kochany to bajka
po polnocy spiewalismy BarmanowiLysejKitce happy birthday i skladalismy zyczenia 🙂
a potem poszlysmy do domu zazerajac sie po drodze dzankfudem i rozmawiajac o kupach 🙂
niedziela byla cudna
oby wiecej takich udanych dni :)))))
a dzis?
a dzis nadal chodze naladowana energia az iskry strzelaja z rudych piorek-pora,o ktorej to pisze mowi sama za siebie [normalnie to wolami mnie z lozka trzeba wyciagac,a dzis bylam juz nawet z psem :)]
jest dobrze
jest bardzo dobrze
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Informacje o Kawa Z Liskiem

Jestem szurniętą kobietą w średnim wieku, wiedźmą, poetką, wymądrzalską Małą Mi, która nie wiedzieć po co dorosła, mieszkam w Irlandii, na wsi, z moimi kotami i psami. Czytam, piszę, tańczę i śpiewam, mam serce i ciało w rozmiarze XXL, jestem uboga groszem, ale bogata duchem, zapraszam!! :)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „wczorajszy gig

  1. agne pisze:

    łomatko, ale się cieszę :))))))))))
    zaczynam mierc poczucie, ze te cztery pełne dni u Coebie to bedzie maaaaało, maaaało :))))
    ale czekam na Ciebie tutaj z utęsknieniem 🙂
    :*

    Polubienie

  2. Ruda pisze:

    to ZAWSZE za malo :p

    Polubienie

Dodaj komentarz